...no i późno piszę...ale piszę...
...12 godzin w pracy...w sumie to u mnie norma...hehe...jeszcze jutro i weekend...nowy miesiąc...jakoś tak mi lepiej...łatwiej...w tym "nowym życiu"...nie ma zmartwień...czemu wcześniej nie umiałem tak...może musiałem odejść w zapomnienie...zniknąć...chyba tak...mam do kogo wracać...i to jest chyba najważniejsze...
...tamten Cinek odszedł w zapomnienie...czy aby na pewno ?...chyba nie...może ktoś...go pamięta...chyba ja sam go pamiętam...ale nie wspominam...bo ten nowy chociaż młodziutki...to ma bagaż doświadczenia na swych plecach...ale go niesie...a tamten...a tamten poddać się chciał...
...tak piszę jakoś...o nim...hehe...bo ja to ja w końcu...
A ja wciąż swój bilet trzymam w dłonii swoja walizkę głupich, ciepłych snów. :)
Comentários
Postar um comentário